Tytuł: "Czas na mnie. Opowieść o Maćku Kozłowskim"
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czerwone i Czarne
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 230
Ocena: 6/6
Muszę przyznać, że po przeczytaniu tej książki, miałam problem,
aby opisać swoje odczucia na jej temat. I nie dlatego, że książka mi się nie
podobała. Wręcz przeciwnie…
Ceniłam Maćka Kozłowskiego za to, co robił, bo każda rola (nawet
epizodyczna), w którą się wcielał, była dla mnie bardzo autentyczna. To jedna z
tych osób, do których czułam olbrzymią sympatię i szacunek, ponieważ nie wyczuwałam
w nim żadnej sztuczności czy udawania. Był taki prawdziwy i normalny… w
pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Agnieszka Kowalska, malarka, żona Maćka przedstawia nam
portret swojego ukochanego. Nie jest to jednak pomnik aktora, czy ckliwa historia.
To mądra, życiowa, spokojna opowieść o miłości, partnerstwie, pasji, wrażliwości,
nadziei i umieraniu. Dzięki wspomnieniom Pani Agnieszki mamy okazję poznać Maćka
Kozłowskiego takiego, jakim był na co dzień.
A był to niebanalny, ciepły i dobry człowiek, wspaniały
przyjaciel, doskonały i charyzmatyczny aktor, ale przede wszystkim cudowny
partner, który potrafił kochać i cieszyć się życiem, mimo, że nie
zawsze bywało łatwo. Książka ta dostarczyła mi wielu powodów do rozmyślań i
wzruszeń. Poniżej jeden z cytatów, który bardzo zapadł mi w pamięć i serce:
"Tego samego dnia wieczorem usiadł
przy piecu, a ja zajęłam kąt na starej, wygniecionej kanapie naprzeciwko.
Powiedział, że nie chce już walczyć. Że ma dosyć. Zdjął koszulę i grzał sobie
plecy. Niewiele zostało z jego dawnej postury. Twarz też nabrała innego wyrazu,
oczy miał ciemne, zapadnięte, rysy wyostrzone. Był wyniszczony i piękny, jak
męczennik ze średniowiecznych obrazów. Zdałam sobie sprawę, że jego ciało już
do mnie nie należy. Była w nim świętość, a ze świętymi się nie sypia. Miłość
przeistacza się w adorację, uwielbienie i szacunek dla każdego miejsca
dotkniętego chorobą i cierpieniem. Horyzont wędruje tak wysoko, że trzeba się
oderwać od ziemi, żeby go nie stracić z oczu. Bo tam, na dole, gdzie dotychczas
było nam całkiem dobrze – zapadają ciemności nie do wytrzymania. Ogień się
dopalał, Maciek założył koszulę, usiadł obok mnie i położył głowę na moich
kolanach. Była ciężka. A przy tym mała, trochę jak głowa dziecka. Pamiętam ją
jako coś najdroższego, najcenniejszego na świecie. Nie powiedzieliśmy już ani
słowa. Tej nocy dotarło do mnie, że znowu zostałam sama." (str. 43-44)
Książka jest niezwykła, wyważona, mądra i nasycona
uczuciami szacunku i miłości do drugiego człowieka. Przedstawia zwyczajność
dnia i wszystko to, co się z tym wiąże. Radości i smutki, bycie razem i samotność,
miłość i tęsknotę, utratę i próbę powrotu do normalnego życia.
"Dane mi było poznać, czym jest miłość, to jest, zdaje się, największa tajemnica życia. (...) Dlatego nie mogę mieć pretensji do losu o śmierć Maćka. Człowiek, jeśli płacze, płacze wyłącznie nad sobą. Powinien mieć świadomość tego stanu rzeczy i przestać się mazać. Ale świadomość to jedno, a rzeczywistość drugie. Są chwile, kiedy wiele bym dała, żeby Maciek nagle pojawił się w drzwiach." (str. 220)
"Czas na mnie..." to książka, nad którą nie da się przejść obojętnie, natomiast każdy, kto po nią sięgnie, musi przeżyć i zrozumieć ją na swój własny sposób. Nie jestem w stanie opisać wszystkich uczuć, których dostarczyła mi Agnieszka Kowalska swoją opowieścią, ale podziwiam ją za siłę, mądrość życiową i odwagę. Jestem pewna, że Pan Maciej jest z niej dumny.
Na koniec mogę jedynie przytoczyć wypowiedź Doroty Wellman, która po lekturze napisała: "Ta książka to najpiękniejszy list miłosny, jaki czytałam. Chciałabym, żeby ktoś mnie tak kochał".
Ja również ceniłam Maćka Kozłowskiego za to, co robił i za to, że był tak świetnym aktorem. Żałuje, że go już nie mam wśród nas.Co do powyższej książki- bardzo chętnie ją poznam bliżej.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo żałuję, że Maćka nie ma już z nami. Był wyjątkowy. A książkę naprawdę polecam.
UsuńŚwietna recenzja! Zwykle nie czytam książek o aktorach, ale tym razem zrobię wyjątek. Po pierwsze dlatego, że autorką jest żona Maćka Kozłowskiego czyli osoba, która znała Go najlepiej, a po drugie dlatego, że cytaty mnie wzruszyły. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Jest mi bardzo miło :)
UsuńJa mam podobnie. Do tej pory nie czytałam książek o aktorach, ale po tę opowieść sięgnęłam z potrzeby serca i nie żałuję. Pozdrawiam serdecznie!
Na ogół nie sięgam po takie książki (z różnych powodów: trochę się boję patosu i ckliwości, a trochę samej treści), ale - przeczytawszy te cytaty - widzę, że autorka całkiem nieźle posługuje się piórem. :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie. Zwykle nie czytam tego typu książek, jednak ta mnie urzekła :)
Usuń