środa, 3 kwietnia 2013

Maria Nurowska "Imię twoje..."

Autor: Maria Nurowska
Tytuł: „Imię twoje…”
Wydawca: Wydawnictwo W.A.B.
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 264
Ocena: 4+/6
 
To moje kolejne spotkanie z twórczością Marii Nurowskiej. Książka, po którą tym razem sięgnęłam jest pierwszą częścią trylogii ukraińskiej. Oprócz "Imię twoje..." czekają jeszcze do przeczytania dwie pozostałe powieści tej serii: "Powrót do Lwowa" i "Dwie miłości".

Poznajmy zatem główną bohaterkę 38-letnią Amerykankę Elizabeth Connery, która na co dzień jest historykiem sztuki. Jej mąż Jeff jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Nowy Jork, często wyjeżdża służbowo, w celu zbierania materiałów o zabytkach sakralnych. Związek Państwa Connery nie jest idealny. Charakter pracy małżonków, ciągłe podróże i brak czasu dla siebie nawzajem spowodowały, że każde z nich prowadzi właściwie osobne życie, a łączącego ich uczucia na pewno nie można nazwać miłością romantyczną. Jednak, kiedy okazuje się, że Jeffrey zaginął gdzieś na terenie Ukrainy, Elizabeth rzuca wszystko i jedzie do Lwowa, aby odnaleźć męża.

Na miejscu okazuje się, że ani władze, ani prokuratura, ani amerykański konsulat nie są skłonne do pomocy. Wszyscy zgodnie twierdzą, że Jeff opuścił granice ich państwa i wyraźnie dają Elizabeth do zrozumienia, że powinna jak najszybciej wyjechać z Ukrainy, tym bardziej, że wiza, którą otrzymała jest ważna tylko przez dwa dni.

Jedynym sprzymierzeńcem naszej bohaterki jest poznany w samolocie ukraiński adwokat Andrew. To on pomaga kobiecie w prywatnym śledztwie i próbie ustalenia miejsca pobytu jej męża. Dzięki Andrew, Elizabeth przeżywa prawdziwą miłość i poznaje uczucia, które do tej pory były jej obce. To nie zmienia jednak misji odszukania męża, której się podjęła. Dlaczego? Bo jak sama mówi: " ... jak się przeżyło z kimś osiemnaście lat, jest się częścią tej osoby... Nie zastanawiasz się czy masz zrobić coś dla swojej nogi albo ręki po prostu musisz, bo będzie Cię bolało."

Nasza bohaterka decyduje się na nielegalny pobyt w obcym, nieprzyjaznym kraju. Niejednokrotnie podejmuje ryzyko (jak chociażby wyprawa do ogarniętej wojną Czeczenii), za które może zapłacić najwyższą cenę… własne życie. Na swojej drodze spotyka między innymi Annę Klonowską – Polkę, która straciła wszystkich bliskich i której losy, mimo krótkiego epizodu w książce, będziemy mieli okazję poznać. Ważną postacią jest również Oksana Krywenko, tłumaczka i jednocześnie przyjaciółka Jeffa. To ona może pomóc i rzucić światło na  sprawę zaginięcia mężczyzny. Wiele ciepła do całej historii wnosi także Alek – sześcioletni syn Oksany.


„Imię twoje...” przedstawia nam portret psychologiczny kobiety, niezwykle silnej, konsekwentnej, zdeterminowanej do walki, nie tylko tej z władzami i niesprzyjającymi okolicznościami, ale również walki wewnętrznej, pokazującej przemianę zachodzącą w człowieku. To, co mnie dodatkowo zainteresowało w książce to historyczno – polityczno - społeczne tło powieści. Urzekła mnie rzeczywistość przedstawionej historii, której akcja rozgrywa się w gorącym dla Ukrainy okresie, a mianowicie Pomarańczowej Rewolucji. Emocje ludności ukraińskiej, pragnienie wolności, olbrzymi strach przed władzami i nierówna walka poszczególnych jednostek z panującym systemem są opisane bardzo realnie i przejmująco.
 

7 komentarzy:

  1. Tej autorki czytałam jedynie ,,Drzwi do piekła'',lecz muszę przyznać, że niezbyt przypadł mi do gustu. To było już jakiś czas temu, dlatego nie potrafię uzasadnić, co mi akurat przeszkadzało, ale jakoś zniechęciłam się do dzieł Nurowskiej. Może kiedyś ponownie zaryzykuje, lecz na chwilę obecną jednak dam sobie spokój z tą pozycją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z kolei nie czytałam "Drzwi do piekła", więc nie mogę się do niej odnieść. Ale skoro Ci nie podpasowała, to nie namawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też czytałam tylko "Drzwi do piekła" i trudno mi jednoznacznie ocenić książkę. Na pewno tematy poruszane przez autorkę, co widzę również po Twojej recenzji, są trudne. Podobają mi się też same pomysły na książkę. Za jakiś czas sięgnę po inną książkę Nurowskiej, może właśnie po "Imię twoje...". Trudno na podstawie jednego utworu wyrobić sobie jednoznaczną opinię o autorce:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Nurowską, to ja do tej pory przeczytałam jeszcze "Hiszpańskie oczy" i również zrobiła na mnie duże wrażenie. Rzeczywiście tematy poruszane w powieściach nie są łatwe. Te dwie książki mogę polecić, kolejne dopiero przede mną :)

      Usuń
    2. O "Hiszpańskich oczach" nie słyszałam, ale chętnie poczytam o tej książce:) Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Na mnie ta książka zrobiła wrażenie napisanej "po łebkach". Może dlatego prawdopodobieństwo niektórych zdarzeń wydaje się bliskie zeru, odwaga bohaterki niekiedy graniczy z głupotą, a przy tym człowiek ma cały czas wrażenie, że może to tylko tak się wydaje, może autor czegoś nie dopisał, może czegoś nie wiemy , a wiedzą bohaterowie i autorka. No cóż, jako czytelnik, też chciałabym wiedzieć...Nawet niezła historia, mogąca unieść olbrzymią ilość faktów i emocji, została sprasowana na mizerną cegiełkę.
    Czworolist

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, momentami czułam niedosyt i chciałabym, aby niektóre wątki zostały bardziej rozwinięte, ale generalnie dobrze odebrałam tę historię i skuszę się na dwie pozostałe części tej trylogii :)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :)
Dziękuję :)