poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Katarzyna Grochola "Zielone drzwi"

Autor: Katarzyna Grochola
Tytuł: "Zielone drzwi"  
Wydawca: Albatros  
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 350
Ocena: 4+/6

„Każde zdarzenie, o którym piszę, miało miejsce. Każda osoba, o której piszę, istniała naprawdę. Każda moja miłość była prawdziwa. To jest moje życie.” (fragment książki)

Katarzyny Grocholi raczej nikomu przedstawiać nie trzeba. Zanim z zaciekawieniem sięgnęłam po książkę „Zielone drzwi”, przeczytałam kilka recenzji, z których wynikało, że jest to historia lekka, przyjemna i zabawna. Jednak moje odczucia na jej temat są trochę odmienne.

Od pierwszych stron poznajemy małą Kasię (lub jak ma w dowodzie - Anię), jej dom, rodzinę, czasy szkolne. A trzeba przyznać, że na tym etapie, ta beztroska, pełna wigoru łobuziara miewała naprawdę szalone pomysły. Czytając, momentami śmiałam się w głos i przypominałam sobie czasy swojego dzieciństwa. Następnie poznajemy osoby i zdarzenia, które w życiu Grocholi odegrały znaczącą rolę, aby przejść do kolejnego, ważnego okresu, jakim była praca salowej w szpitalu. Ta część poruszyła mnie do głębi i przepełniła smutkiem. Ból, udręka i śmierć towarzyszyły Pani Kasi każdego dnia, a ja miałam wrażenie, że jestem niemym świadkiem tych wydarzeń. Dalsze losy, między innymi choroba pisarki i walka z nią, utwierdziły mnie w przekonaniu, że jest ona bardzo dzielną kobietą, która upada tylko po to, aby potem podnieść się z jeszcze większą siłą, energią i optymizmem.

Trudno jest oceniać książkę, która przedstawia prawdziwą historię, odsłania czyjeś radości i smutki, narodziny i śmierć, miłość i cierpienie. To może być doświadczenie każdej/każdego z nas. Po przeczytaniu autobiografii Grocholi, zaczynam dostrzegać, ile samej siebie wniosła w życie bohaterów swoich powieści. Ponadto, Pani Katarzyna pokazuje nam, że możemy sobie coś planować, a życie i tak pisze swój scenariusz i weryfikuje nasze zamiary. Jednak otrzymujemy również przesłanie, że ze wszystkiego co przynosi nam los, należy czerpać pełnymi garściami i odważnie patrzeć w przyszłość, bo nigdy nie wiadomo, co nas czeka za zielonymi drzwiami…

Bez względu na to, jak ciężko zostaniemy doświadczeni i jak bardzo dostaniemy w kość, to… po burzy zawsze wychodzi słońce, a po nocy przychodzi dzień. Zatem jeśli jest źle, to znaczy, że potem będzie już tylko lepiej. I tak jak płakaliśmy z powodu wszechogarniającego nas braku nadziei i zwątpienia, tak później będziemy płakać ze szczęścia i nieposkromionej radości.  

Dziękuję autorce za uchylenie drzwi do swojego świata, swojego życia, za mądrość, wzruszenie, siłę i refleksję.

14 komentarzy:

  1. Jeszcze nie czytałam żadnej książki Grocholi, muszę to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto :) Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)

      Usuń
  2. Czytałam kiedyś książki Grocholi, ale to było już tak dawno temu, że zdążyłam zapomnieć ich tytuły.
    Powyższa pozycja zaciekawiła mnie, dlatego chętnie ją poznam w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka wyjątkowo mnie zaciekawiła, więc jeśli będziesz miała okazję - polecam :)

      Usuń
  3. Dla fanów autorki, to na pewno niezwykła książka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Grocholi czytałam jedynie "Nigdy w życiu" i "Serce na temblaku", ale tą drugą pozycją tak mnie wymęczyła, że podziękowałam. Raczej nie czytam biografii, ale lubię historie z pozytywnym przesłaniem, więc może się skuszę ;>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że ja też raczej nie czytam biografii :) Ale ta książka mnie skusiła i nie żałuję :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Do tej pory przeczytałam tylko powieść "Trzepot skrzydeł" autorki w której poruszyła trudny temat - przemocy domowej.
    Zapewne w przyszłości zapoznam się również z książką "Zielone drzwi".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei nie czytałam "Trzepotu skrzydeł" i pewnie się kiedyś skuszę :)

      Usuń
  6. To zupełnie nie moja bajka choć doceniam karierę pisarską Grocholi. Kiedyś zaczęłam czytać jedną książkę, ale po kilku stronach poddałam się:)

    OdpowiedzUsuń
  7. To nie jest również moja ulubiona autorka, ale Twoją recenzję przeczytałam z przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :)
Dziękuję :)