Tytuł:
„U mnie zawsze świeci słońce”
Tytuł oryginału: “Chickens,
Mules and Two Old Fools”
Wydawca:
Pascal
Rok
wydania: 2012
Liczba
stron: 383
Ocena:
6/6
Czy marzyliście kiedyś o tym, aby znaleźć swoje miejsce na ziemi?
Oczywiście dla każdego będzie to oznaczało coś innego.
Mój raj (ponieważ
jestem zmarzluchem), to ciepłe miejsce, błękit nieba, piękne krajobrazy,
przyjaźni ludzie, winnice, drzewa cytrusowe i oliwne, to takie miejsce… w
którym zawsze świeci słońce :)
Victoria i Joe znaleźli swój eden w andaluzyjskiej wiosce El Hoyo.
Jak do tego doszło? Sprawiła to zachmurzona i ponura pogoda Anglii, w której dotychczas mieszkali nasi bohaterowie.
Oglądając prognozy w TV, Vicky widzi zapowiedź niekończących się opadów deszczu
i brak jakichkolwiek szans na poprawę aury. Wystarczyła chwila, impuls, aby
Victoria sporządziła listę „za” i „przeciw” zmiany miejsca zamieszkania i
przekonała swojego męża do przeprowadzki na południe Hiszpanii. Zamieniają otoczenie, które dobrze znają oraz swój
ciepły i bezpieczny dom w Sussex na...
rozpadającą się ruderę w nowym i nieznanym kraju.
Joe, nie jest pewny podjętej decyzji, więc asekuracyjnie
ustala z żoną "plan pięcioletni". Jeśli w ciągu tego czasu zadomowią
się w Hiszpanii i będą czuli, że "to jest to" - zostaną. Jeśli nie -
wracają do Anglii.
Przygody, związane z podjętymi w tym kierunku działaniami,
rozpoczynają się właściwie od samego początku opowieści. Dzięki wspaniałej
narracji autorki, miałam wrażenie, że jestem tam razem z nimi, że widzę
wszystko ich oczami, że poznaję nowych sąsiadów Victorii i Joego, a wierzcie mi,
każda z tych postaci jest barwna i wyjątkowa.
Pojawiają się również charakterne
zwierzęta, o dziwacznej naturze.
Jedną z moich ulubionych scen książki jest
moment, kiedy nasi bohaterowie siedzą na kanapie wyniesionej do sadu i
obserwują swoje kurczęta, jednocześnie prowadząc z nimi rozmowy. Wszystkim kurzym
członkom rodziny, zostały oczywiście nadane imiona, pasujące do ich
osobowości.
Wpadki, niespodzianki i zabawne sytuacje wynikające z nieporozumień
językowych czy różnic kulturowych, towarzyszą im na każdym kroku.
Nie często zaśmiewam się czytając książki,
ale podczas kartkowania kolejnych stron tej historii, co chwilę rozbrzmiewały
salwy śmiechu, niezależnie od tego, czy byłam w domowym zaciszu, czy też w
zatłoczonym autobusie, jadąc do pracy.
Dla tych, którzy lubią hiszpańską kuchnię, książka ma dodatkową zaletę.
Znajdują się w niej przepisy potraw śródziemnomorskich. I co
najważniejsze, nie ma tam żadnych dziwnych czy wyszukanych składników lub
przypraw, więc jeśli ktoś ma ochotę, może od razu wypróbować smaki
andaluzyjskiej kuchni.
Ta opowieść nie jest fikcją. To prawdziwa historia, niezwykle ciepła i pełna
humoru, przy której można relaksować się w zimowe wieczory, jak też podczas
wakacyjnych wyjazdów. Nasycona jest delikatnym sarkastycznym dowcipem i
pozostawia uśmiech na twarzy, na długo po zakończeniu lektury.
Dodam jeszcze tylko, że miałam ogromną przyjemność zamienić
kilka słów z Victorią na jednym z portali społecznościowych i mogę powiedzieć,
że jest dokładnie taka, jaką ją sobie wyobrażałam. Naturalna, pogodna i pełna
ciepła... dokładnie taka, jaka jest jej
książka :)
W tej chwili kończę czytać drugą część przygód
angielskiego małżeństwa w Hiszpanii, o tytule "Andaluzja, Ole!". A z tego co mi wiadomo, Victoria podpisała już umowę, na wydanie w Polsce trzeciej części swojej historii.
Być może nie trafiłam po prostu na odpowiedni tytuł, ale dotychczas podobne książki nie przypadły mi do gustu. Poczekam do wakacji i spróbuję z tą pozycją ;)
OdpowiedzUsuńA ja po raz pierwszy skusiłam się na tego rodzaju książkę i mam jak najlepsze odczucia. Na wakacje - w sam raz :)
UsuńDziś zaczynam przygodę z Victoria Twead „ U mnie zawsze świeci słońce” Dziękuję Aniu za pozytywną energię :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo się cieszę i polecam się na przyszłość :) Czekam na wieści czy Tobie również sprawi tyle radości :)
Usuń